piątek, 24 lutego 2012

"Na pochyłych brzegach rzeki Łuczki bieliło się płótno. Na przestrzeni wieków kobiety osiągnęły taką perfekcję w jego bieleniu, że połyskiwało jak słońce. Same płachty przypominały wąskie łany dojrzewającego owsa, ale ja porównałbym je z podłużnymi oknami zanurzonego w słonecznej pieszczocie drapacza chmur. Oślepiały.
Gospodynie, niosące wieczorem do domu zwinięte promieniste płótna, były podobne do słupów ognia.
Moja matka przechowywała w kufrze kilka zwojów takiego płótna. Było dziełem jej rąk i dumą jej duszy. Co noc z maminego kufra, w szparze między deskami przebijały promienie. Wyrastałem w koszulach z nasyconej słońcem konopnej tkaniny i w największe chłody czułem na swoim ciele ich ciepło.
Kiedy matka umarła, otworzyliśmy kufer. Białe płótna uniosły się pod niebo. Światło oddzieliło się od popiołu."

Dmytro Pawłyczko /tłum. z j.ros. Pani Haiku/

matczyny kufer
późną zimą oślepia
biel płótna w słońcu

poniedziałek, 20 lutego 2012

Przy takiej muzyce można pisać haiku.
Nabrałam ochoty...

Dwie rozmowy telefoniczne, szelest kartek, mruganie monitora, dobre słowo...

To raczej to.