czwartek, 19 sierpnia 2010

Moja fascynacja haiku narodziła się wiele lat temu. Pierwszym “nauczycielem” był Czesław Miłosz. Urzekły mnie nie tyle jego przekłady (robione zresztą z języka angielskiego, a więc niejako “z drugiej ręki”), co forma wiersza, z którą zetknęłam się po raz pierwszy. Zaintrygowana i przekonana o dziecinnej prostocie tego typu twórczości, od razu zasiadłam do pisania. Czas pokazał, ile pracy przede mną, ale - to nie tylko mnie nie zniechęciło, lecz jeszcze bardziej związało z haiku.

Dużo zawdzięczam Felixowi Szucie, do którego kontakt uzyskałam w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej “Manggha”. Zainicjowana moim nieśmiałym listem znajomość przetrwała do dziś. Felix cierpliwie i bezlitośnie (za co jestem Mu niezwykle wdzięczna) komentował nadsyłane próbki, do czasu aż “stanęłam na nogi”, samodzielnie potrafiąc ocenić, czy dany wiersz jest haiku, czy tylko prozą rozpisaną na trzy linijki. 


2 komentarze:

  1. w swojej formie rzeczyiscie wydaje sie byc proste ale czy naprawde tak jest? nawet jesli sa trzy zdania to chyba nie jest takie proste wydobyc sens haiku

    OdpowiedzUsuń
  2. Blogu Niedzielny, mnie to zajęło kilka lat, ale z pewnością są szybciej "łapiący":) Kocham tę drobną, wciąż wymykającą się formę.

    OdpowiedzUsuń