poniedziałek, 27 grudnia 2010

"Wichura zwieszała się z gór, jak czarno-biała przędzalnicza wełna z żerdzi w naszej chacie. Przygotowywałem się do kolędowania. Do rana jednak wszystkie drogi i ulice znikły pod grubą warstwą śniegu. Na dwór nie mogło wyjść nie tylko dziecko, ale i dorosły.
Przepadło moje kolędowanie! Gorące łzy podeszły do gardła. Ojciec odgarniał śnieg i spoza śnieżnej zaspy widoczna była jedynie baranica i blask łopaty. Torował w zaspach krzywe dróżki do chlewu i stajni. - Nie płacz - powiedziała mama.
- Przecież nie płaczę - odpowiedziałem głosem, z którego można było wycisnąć łzy jak wodę z gąbki.
- Idź i pokolęduj naszemu konikowi, naszej krowie, naszemu cielaczkowi, a ja ci zapłacę.
Mama wiedziała, że kolędowaniem chciałem zarobić trochę pieniędzy na książki i zeszyty do szkoły. Być może żartowała lub złościła się na mnie. Uspokoiłem się jednak, poszedłem do stajni i każdej żywej duszy zaśpiewałem kolędę. Matka zaś wyjęła i dała mi, odłożoną na czarną godzinę, złotą monetę."

Dmytro Pawłyczko /tłum. z j.ros. Pani Haiku/

śnieżna wichura
tylko koniom, cielętom
kolędowanie

niedziela, 5 grudnia 2010

W maju 1992 roku zdałam maturę i wyjechałam na wakacje do Łucka. Na miejscu młodzież polska, niemiecka i ukraińska pomagała przy restauracji kościołów różnych wyznań. Pod koniec pobytu każdy uczestnik projektu otrzymał od lokalnych koordynatorów prezent - album "Żywica", oddający piękno zachodnich ziem Ukrainy. Książka sławi przyrodę, ludzi i miejsca w dwojaki sposób. Do nastrojowych zdjęć Wasyla Pilipiuka dodał swój poetycki komentarz Dmytro Pawłyczko.

Całym sercem pokochałam ten prezent, od pierwszego dotyku, od pierwszego przeglądnięcia i na dobre zagłębiłam się w lekturze. Teksty wydrukowano w trzech językach: ukraińskim, rosyjskim i angielskim. Tylko rosyjski znałam na tyle, by docenić ich urodę. Z czasem - z pomocą słownika - przetłumaczyłam słowo w słowo, a po wielu, wielu latach ulubione fragmenty przekułam w haiku.

"Zawsze gdy słyszę huculską muzykę, wydaje mi się, że znów jestem na weselu, na którym jako pięcioletni malec po raz pierwszy przekonałem się, że kołomyjka i moja krew - to jedno i to samo.
Jakbym znów plątał się pod nogami tańczących arkana parobków - usiłując dotrzymać im kroku, lub włączyć się w "koło", tańczone w Stopczatowie z taką szybkością, iż wytworzony przez taniec wiatr zdolny był zgasić lampę naftową. "Koło" rozkręcało się, zrywał się wicher, wylatywałem ze stodoły.
Wciąż jednak wracałem, stojąc blisko matki, trzymałem się jej, pełen obaw czy następnym razem mnie nie zdmuchnie.
A matka, młoda i piękna, czekała kiedy poproszą ją do tańca. Odprowadzała mnie na bok, przywoływała małą dziewczynkę i mówiła, żebyśmy uczyli się tańczyć hucułkę. Gorliwie wykonywaliśmy jej polecenie.
Teraz, gdy tylko zadźwięczą cymbały, dusza moja krąży wokół tej dziewczyny i oboje, wirując i śmiejąc się, wznosimy się do nieba."

Dmytro Pawłyczko /tłum. z j.ros. Pani Haiku/

wiejskie wesele
ostatni tańcujący
gaszą lampiony

środa, 27 października 2010

U Doroty Pyry sen o Japonii... i takie oto foto-haiga: zdjęcia z wkomponowanymi w pejzaż origami. Autorką przetłumaczonych na język japoński haiku jest Dorota. Autor zdjęć - Artur Łazarz.

schodzę ze ścieżki
by nie zgubić błękitu
skrzydeł motyla

piątek, 22 października 2010

Lubię pięciosylabowe słowa...
- pomarańczarnia
- kolędowanie
- znieruchomiały
- bakłażanowy
W haiku lubię najbardziej :)

Może podpowiecie mi jeszcze jakieś?
Może napiszę haiku?
Może Wy napiszecie?
...

poniedziałek, 20 września 2010

(1) Nie powinnam sama o sobie mówić „san” – wiem. To Wy mnie, proszę tak nazywajcie.
(2) Haiku żydowskie (przykłady niebawem) może brzmieć mało japońsko – wiem. Tak to już jest z miłością.
(3) W moich haiku, nie tylko żydowskich, nie zawsze gości przyroda – wiem. Inne sprawy też bywają ważne.
(4) Haiku ilustruje się co najwyżej malarstwem sumi-e – wiem. Nie potrafię, a Piotr robi takie ładne zdjęcia.

Lubię swoje i mojego bloga niedoskonałości…

sobota, 28 sierpnia 2010

We wstępie do “Haiku” Czesława Miłosza czytamy: “Sylabiczny wzór haiku: 5 sylab, 7 sylab, 5 sylab byłby możliwy w polskim do naśladowania (...) Ale wtłaczanie siłą lotnej treści w sztywne ramy byłoby jak zaprzęganie motyla do orki.” Pozwolę sobie nie zgodzić się z Wielkim Poetą :)

piątek, 27 sierpnia 2010

Raf ze Strefy Kreatywnej przesłał mi taką oto perełkę:

między piksele
cztery żywioły włoży
pani haiku




















To przemiłe i wzruszające. Dziękuję! Przy okazji uświadomiłam sobie, a ręczę, że nie było to zamierzone, iż Pani Haiku ma - ni mniej, ni więcej, tylko... 5 sylab!

czwartek, 26 sierpnia 2010

Październikowy weekend 2003 roku. Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej "Manggha". Kraków. Międzynarodowa Konferencja Haiku, pod hasłem "Z haiku w XXI wiek". Gdy piszę te słowa jest rok 2010. Zachowałam zaproszenie i przedruki wykładów. Pamiętam - jakby to było wczoraj - radość, że ta konferencja odbędzie się w moim mieście, w dodatku w zasięgu pięciominutowego spaceru od ówczesnego miejsca zamieszkania. Miałam najbliżej ze wszystkich. Organizatorzy przyjechali z USA, uczestnicy z całej Polski. Wykłady, spotkania kuluarowe, wspólne czytanie haiku, wymiana doświadczeń i tomików wierszy. Byłam wszędzie, nadstawiałam ucha, wytężałam wzrok, przyjmowałam pachnące drukiem upominki. Ostatniego dnia konferencji zorganizowano konkurs haiku. Każdy uczestnik mógł zgłosić jeden utwór. Anonimowe zapiski wędrowały do tłumaczy, jako że skład jury był polsko-amerykański.

Chłodna, deszczowa niedziela. Zza wielkich okiennych połaci, na których osiadają niecierpliwe krople, doskonale widać płynącą szeroko rzekę i strome królewskie wzgórze...

Wybrano trzy utwory. Każdy nagrodzono jednako wspaniale - publikacją w Modern Haiku. An Independent Journal of Haiku and Haiku Studies Po kilku miesiącach otrzymałam autorski, pamiątkowy egzemplarz magazynu.

chłodem od rzeki
na swą Marzannę czeka
rybak samotny

czwartek, 19 sierpnia 2010

Moja fascynacja haiku narodziła się wiele lat temu. Pierwszym “nauczycielem” był Czesław Miłosz. Urzekły mnie nie tyle jego przekłady (robione zresztą z języka angielskiego, a więc niejako “z drugiej ręki”), co forma wiersza, z którą zetknęłam się po raz pierwszy. Zaintrygowana i przekonana o dziecinnej prostocie tego typu twórczości, od razu zasiadłam do pisania. Czas pokazał, ile pracy przede mną, ale - to nie tylko mnie nie zniechęciło, lecz jeszcze bardziej związało z haiku.

Dużo zawdzięczam Felixowi Szucie, do którego kontakt uzyskałam w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej “Manggha”. Zainicjowana moim nieśmiałym listem znajomość przetrwała do dziś. Felix cierpliwie i bezlitośnie (za co jestem Mu niezwykle wdzięczna) komentował nadsyłane próbki, do czasu aż “stanęłam na nogi”, samodzielnie potrafiąc ocenić, czy dany wiersz jest haiku, czy tylko prozą rozpisaną na trzy linijki. 


poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Jak pisać haiku, a raczej jak je konstruować? Wydaje się to bardzo proste, tymczasem diabeł tkwi w szczegółach; w szczegółach, lub raczej w regułach, których nadspodziewanie wiele rządzi tą skromną poetycką formą.

• Trzy wersy, 17 sylab w układzie 5-7-5.

• Kigo - słowo, określenie wskazujące na porę roku, mniej lub bardziej wprost, np. "chłodem od rzeki" (najprawdopodobniej jesień), "noc wigilijna", "sierpień w ogrodzie".

• Kireji - moment przecięcia, przejścia od obrazu do obrazu (//) Najczęściej występuje po I lub II wersie.

wieczór majowy //
sprzączka sandała myli
grę świerszczy w trawie

wraca nad ranem
kształt słońca ocalony //
zimny ocean

• Przyroda - główny przedmiot poetyckich zainteresowań haijina. Haiku jest pełne słońca, liści, kumkających żab, świerszczy i niezapominajek.

• Prostota - formy i treści. Haiku nie lubi wyszukanych metafor. Pokazuje świat takim, jaki jest, akcentując piękno spraw pozornie błahych.

• Bezosobowość. Autor haiku w haiku jest nieobecny, a formy osobowe niewskazane.

• Teraźniejszość. Haiku nie lubi czasu przeszłego i przyszłego. Jest zakorzenione w tu i teraz.

• Przestrzeń. Haiku nie podaje tematu "na talerzu", ani go nie wyczerpuje. Zostawia odbiorcy miejsce na własne skojarzenia, zaprasza do współtworzenia.

Haiku to olśnienie, przystanięcie, szkic, wyzwanie... Poza wszystkim innym, to także dobry trening dla gaduły.