"Wichura zwieszała się z gór, jak czarno-biała przędzalnicza wełna z żerdzi w naszej chacie. Przygotowywałem się do kolędowania. Do rana jednak wszystkie drogi i ulice znikły pod grubą warstwą śniegu. Na dwór nie mogło wyjść nie tylko dziecko, ale i dorosły.
Przepadło moje kolędowanie! Gorące łzy podeszły do gardła. Ojciec odgarniał śnieg i spoza śnieżnej zaspy widoczna była jedynie baranica i blask łopaty. Torował w zaspach krzywe dróżki do chlewu i stajni. - Nie płacz - powiedziała mama.
- Przecież nie płaczę - odpowiedziałem głosem, z którego można było wycisnąć łzy jak wodę z gąbki.
- Idź i pokolęduj naszemu konikowi, naszej krowie, naszemu cielaczkowi, a ja ci zapłacę.
Mama wiedziała, że kolędowaniem chciałem zarobić trochę pieniędzy na książki i zeszyty do szkoły. Być może żartowała lub złościła się na mnie. Uspokoiłem się jednak, poszedłem do stajni i każdej żywej duszy zaśpiewałem kolędę. Matka zaś wyjęła i dała mi, odłożoną na czarną godzinę, złotą monetę."
Dmytro Pawłyczko /tłum. z j.ros. Pani Haiku/
śnieżna wichura
tylko koniom, cielętom
kolędowanie
świetna kompilacja :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam poświątecznie i okołonoworocznie - Agnieszka
Dziękuję i życzę wspaniałej wiosny :)
OdpowiedzUsuń